niedziela, 9 grudnia 2012

Puszka Pandory


Wpis sponsoruje Karnawał Blogowy #38 - "Wczorajsze gry dziś".

W zamyśle miałam napisać sążnistą notkę o tym, co sądzę na temat przystępności starych erpegów obecnie. Miało być dużo o Warhammerze, nie bez paru kąśliwych uwag pod adresem wyładowanej figurkami, kartami i żetonami trzeciej edycji. Zahaczyłabym o stare Cthulhu, dodałabym kilka słów o głośnym ostatnio sukcesie kickstartera Fate w kontekście (porównaniu z?) starego Fudge'a, w którego miałam okazję rozegrać długaśną kampanię jeszcze w czasach licealnych.

Poczyniwszy sobie takie założenia, wybrałam się do Rodziców i przewożąc na nowe śmieci kilka pudeł rzeczy czekających w ich piwnicy na mój powrót z Wysp, zabrałam również karton z podręcznikami do RPG. Właściwie to miały poczekać, aż dorobię się na nie półek, ale pretekst karnawałowy był równie dobry jak każdy inny ;)

Notki w założonym kształcie jednak nie będzie. Dlaczego? Bo właśnie zauważyłam, że jest pół do drugiej w nocy, a ja leżę na łóżku obłożona dodatkami do pierwszej edycji WFRP, wczytuję się po raz nie wiadomo który (choć pierwszy od bardzo dawna) w Księgę Wiedzy Tajemnej, obok mnie leży na wpół skończona postać (Bianka Falen, trubadurka z Altdorfu), zaś postawiona na podłodze przy łóżku herbata jest zimna już od jakichś dwóch godzin.

Wystarczyło rozciąć taśmę na pudle, sięgnąć po sfatygowany podręcznik, przekartkować listę profesji... i sama już nie wiem, czy to nostalgia tak mnie złapała, czy dwuletni odwyk, czy może jednak ten stary system (ha, a jednak będzie na temat!) rzeczywiście wciąż potrafi wciągnąć tak samo, jak wtedy w 1995, kiedy młodziutka Anka otworzyła go po raz pierwszy w nieistniejącej już księgarni "U Izy"? Z perspektywy lat widzę, ile się w Warhammerze zmieniło, widzę jeszcze w settingu pierwszej edycji wyraźne ślady ADekowego generic fantasy. I jakoś tak mam wrażenie, że miło byłoby zagrać znów w tych oldschoolowych klimatach, kiedy o Archaonie i Burzy Chaosu nikt nawet nie słyszał, zaś szlaki Imperium przemierzała wampirzyca Genevieve oraz Clem Shirestock.

Jeśli o mnie chodzi, stary podręcznik zdał egzamin celująco.

5 komentarzy:

  1. Czołem! Zawsze mam to samo. Gdy otwieram podręcznik lub dodatki do WFRP przenoszę się w zupełnie inny świat.

    Gdy napiszesz notkę karnawałową przeklej proszę link do niej pod posta osoby prowadzącej karnawał. Dzięki temu Darkenowi będzie znacznie prościej uporządkować notki, które powstały w konkretnej edycji. A i do Twojego tekstu trafi więcej ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodane. Dziękuje za udział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabawne, że mam zupełnie odwrotnie - kiedy sięgam teraz po podręczniki do D&D 3.0 zastanawiam się, jak ja właściwie mogłam to prowadzić. Zero sentymentu :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Blanche, jeżeli masz tak z D&D to się nie dziwię :) Ja poznałem to uczucie w momencie gdy pierwszy raz otwarłem podręcznik :) D&D uznaję tylko w postaci AD&D w grach z serii Baldurs Gate.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piastunie, grabisz sobie ;-)
    Blanche, bo t trójka, nieudana edycja :)

    OdpowiedzUsuń